W deszczu i w upale

作词:暂无

作曲:Wojciech Rusinek

所属专辑:Kandydaci na szaleńców(Explicit)

歌词

@migu music@

@migu music@

作词 : Piotr Szmidt

作曲 : Wojciech Rusinek

Jestem na poziomie szczerości, który zawstydza innych

Twój faworyt, ledwo wiesz jak ma na imię

Gdy odpalam majka, nagrywam wokal

Czuję, że mógłbym zamiast hantla użyć całego bloku

Sąsiad, nie mył się, moją windą jechał

Ciekawe do którego piętra mogę stać bez wdechu?

Do trzeciego, zatykam nos i myślę

To w sumie też jakiś rodzaj haju, lecz wolę whisky

Śmierć, zmiana, miłość i kara, biorę wszystko

Bo kto żyje jak żółw z poezją nie ruszy z piskiem

Muzyka jest rajem, być lub sparing

Z ambicją, oczekiwaniami, którym nie sprostają

Gdy chodzi o muzykę, to nie idę na przeciw

Flacha? Odpal flachę, mogę siedzieć i siedzieć

Cała reszta, kochanie, reszta to pułapka

Choć serwują ją na słodko i zapragniesz dokładkę

Reszta to pułapka, choć serwują ją na słodko i zapragniesz dokładki

W deszczu i w upale, rozrabiamy dalej

Sto protestów i zażaleń ściga nas, uciekajmy

W deszczu i w upale, rozrabiamy dalej

Sto protestów i zażaleń ściga nas...

Parki inspirują, knajpy chronią przed chłodem

Nie usłyszę "gorzko, gorzko!", bo kobiet chcę dla osłody

Chmury zbierają się nade mną

Ale trzymam się z dala od ćpania, to cenne

Choć kuszą ślady kresek, które widuję w klubowych kiblach

Ale jest jeden Keith Richards na stu Ryśków Riedelów

Toast! Za ten rok by był zwycięską walką

Za starszego pana z łóżka obok, z dziarą Outlaw

Za kolegów z tych sal we wszystkich szpitalach

Siostro! (Prośba) Do kroplówki więcej ketonalu!

I nie, nie mam apetytu, schab jest za twardy

Gdybym miał dwa i sznurek zrobiłbym z nich klapki

Jebać laptopy, tutaj czytam książki

Mogłem trafić gorzej, życie nie jest tak szorstkie

Jak stąd wyjdę, będę grzmocił i chlał za trzech

A na razie se w głowie nucę taki werset

Ruszam na ulicę po składniki na nową płytę

Piekę ją na ruszcie, nie starczy mi kaloryfer

Naruszcie moją powłokę osłonną, nareszcie

Na mieście dostrzegam twarze za punktów dwieście

Wbijam na czyjąś osiemnastkę nierozpoznany

Dlaczego "Twist again" again dudni przez ściany?

Ojciec jubilata wściekły - "To impreza zamknięta"

Matka jest niezła, mogłaby mi pokazać entrance

Moja kompanka zwija im jakiś trunek i nara

Zaraz spojrzymy na nich z góry, tak jak oni na nas

Wchodzimy na dach bloku, śmiejąc się głośno

To miasto w budowie sześćdziesiątą piątą wiosnę

Stolica - rapuj jak as albo stąd kicaj

Nie nasycę się bitem jak z kalki lub z matrycy

Mój rap rozdziawia szczęki, tych bitches, ich rap też

Ale zapomnieli, że ziewnięcie się nie liczy

Ej, ej, ej, ziewnięcie się nie liczy

展开